×

Dzieci zrujnowały jej ślub! „Synek koleżanki zwymiotował na stół!”

Dzieci zrujnowały jej ślub. Dla nas – Polaków to bardzo ważne wydarzenie. Nic więc dziwnego, że młodzi chcą świętować ten dzień w otoczeniu rodziny i bliskich. Niestety zaproszenie weselnych gości nie jest tak proste jak mogłoby się wydawać, a przyszli małżonkowie muszą zmierzyć się z wieloma wyborami. Jednym z nich jest kwestia zapraszania par razem z dziećmi. Tu okazała się być błędna.

Zakaz wstępu dla najmłodszych

Nie wszystkie pary chcą, żeby dzieci uczestniczyły w tym dniu, zwłaszcza jeśli chodzi o niemowlaki. Wolą zapraszać samych dorosłych i starszą młodzież, ponieważ są przekonani, że dzieci nie potrafią się zachować i zajmują uwagę swoich rodziców, co uniemożliwia im zabawę.

Brutalnie przekonała się o tym Marta, świeżo upieczona żona. W rozmowie z „Papilotem” wyznała, że dzieci koleżanek zepsuły jej ten ważny dzień. Przed ślubem nawet nie rozważała zakazu zapraszania dzieci i uważała go za absurd, jednak teraz doradziłaby go każdej przyszłej pannie młodej.

Myślała, że dzięki maluchom uroczystość będzie bardziej rodzinna

Dwie bliskie koleżanki Marty mają malutkie dzieci. Jedna urodziła pół roku przed jej ślubem, druga trzy miesiące przed. Nawet nie myślała o tym, żeby sugerować im przyjście na ślub bez dzieci i nie rozmawiała z nimi na ten temat. Wiedziała, że nie będą chciały rozstawać się z maluchami. Gdyby powiedziała, ze zaprasza tylko je, mogłyby odmówić uczestnictwa w ceremonii.

Zaraz przed wejściem do kościoła, kobieta zauważyła koleżanki z wózkami. Na początku uznała to za urocze, jednak szybko zmieniła zdanie. Jeden z niemowlaków zaczął płakać jeszcze przed uroczystością:

Płacz towarzyszył nam przez resztę dnia. Nawet jeśli matka oddalała się z zawodzącym maluchem, to i tak przeszkadzało. Kiedy tata prowadził mnie do ołtarza, wszyscy byli skupieni bardziej na jęczącym dziecku, niż na mnie

Dzieci zrujnowały jej ślub

Zwykle Marta nie jest osobą, która uważa, że należy jej się uwaga wszystkich. Jednak w dniu ślubu chciała być w centrum zainteresowała. Ma poczucie, że niemowlaki skradły jej show:

Na pewno nie czułam się jak największa gwiazda. Goście oczywiście zauważyli moją obecność, ale wózki, płaczące niemowlaki i uspokajające je matki wzbudzały większe zainteresowanie. Zarówno w kościele, jak i później w restauracji. Moje przyjaciółki na pewno niewiele pamiętają z tego dnia, bo były zajęte czymś innym. Z jednej strony im współczuję, ale z drugiej – nadal jestem na nie wściekła

Najgorszy był moment, kiedy przyszedł czas na drzemkę maluchów:

Miały spać w wózkach na piętrze, ale koleżanki żaliły się, że tam też jest za głośno. Wtedy musieliśmy zrobić godzinną przerwę. Zespół poszedł coś zjeść i było cicho jak na stypie

W uspokojeniu dzieci nie pomogła nawet drzemka

Marta przyznaje, że hałas był problemem matek, a nie jej, ale w tamtej chwili nie potrafiła się sprzeciwić. Bardzo zależy jej na tych przyjaźniach, więc stwierdziła, że lepiej chwilę posiedzieć w ciszy. Miała nadzieję, że dzięki temu niemowlaki się wyśpią i przestaną płakać. Niestety, mocno się przeliczyła:

Później znowu był płacz, a synek koleżanki zwymiotował na stół. Trzymała go na rękach i nagle cała zawartość żołądka wylądowała na obrusie. Zrobiło się straszne zamieszanie, bo trzeba było wszystko ściągnąć i zaaranżować od nowa

Wesele to nie żłobek. Dzieci zrujnowały jej ślub

Obecność maluchów skupiała uwagę wszystkich aż do 22:00. Dopiero wtedy mamy z niemowlakami wyszły z imprezy. W przeciwieństwie do pani młodej, były bardzo zadowolone z tego wieczoru:

Goście naprawdę skupili się na słodkich bobasach, a nie na mnie. To one były największą atrakcją. Drugi raz bym na to nie pozwoliła i to nie dlatego, że jestem chorobliwie zazdrosna. Po prostu ślub i wesele to nie żłobek

Z perspektywy czasu, Marta przyznaje, że już nigdy nie dopuściłaby do takiej sytuacji. Uważa, że wszyscy narzeczeni powinni zasugerować znajomym, żeby nie zabierali ze sobą niemowlaków:

Przedszkolaki i nieco starsze dzieci potrafią się ładnie bawić. Zwłaszcza, gdy ktoś zadba o animację dla nich. Kilkumiesięczna istota to naprawdę zwiastun ogromnych kłopotów. Męczy się i maluch, i wszyscy wokół

Podzielacie jej opinię?

_________________________________
*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Napisz do nas, jeśli spotkała Cię historia, którą chcesz się podzielić: redakcja@popularne.p

Może Cię zainteresować