×

Odprowadziła synów do szkoły. Przy innych matkach westchnęła z ulgą, że pozbyła się dzieci

Mamy wrzesień, a co za tym idzie, dzieci rozpoczęły naukę w szkołach. Kilka tygodni przed tym w domach na pewno gorączkowo szukano odpowiednich plecaków, zeszytów, flamastrów i kredek.

Gdy w końcu to się udało, niektórzy rodzice odetchnęli z ulgą przez co niektórzy uznają ich za wyrodnych. Ania napisała do nas wiadomość i podzieliła się tym, jak czuje się gdy jej dzieci przebywają w szkole, a ona zajmuje się domem.

„Zacznę od tego, że mam dwóch synów; jeden poszedł do pierwszej klasy, a drugi do czwartej”<"/h2>

Niestety obaj są niezłymi ancymonkami i gdy byli w domu, naprawdę bywało ciężko. Ciągle porozrzucane ubrania, zabawki, obiad gotowany na trzy dni, abym nie musiała stać przy garach, ponieważ bałabym się, że nagle mój dom wywróci się do góry nogami

Accidental Mother/Son Portrait

„Ale wtedy nastał ten cudowny czas, jakim jest rozpoczęcie roku szkolnego”

Z radością kupowałam moim dzieciom zeszyty, książki i kredki, wiedząc, że niedługo od 8:00 przynajmniej do 13:00 będę miała czas, aby ogarnąć dom, zająć się sobą i zaplanować nasze życie.

Z uśmiechem na ustach poszłam pierwszego dnia szkoły z moimi synami, aby widzieć, jak wchodzą do klasy. Obok mnie były też inne mamy, które także wprowadzały dzieci. Ja, nie zdając sobie sprawy, że może to komuś nie pasować, Westchnęłam i powiedziałam na głos:

„Nareszcie tych dwóch łobuzów nie będzie zatruwać mi życia w domu”

Oczywiście na końcu tej wypowiedzi zaśmiałam się, ale nie wszystkie panie odebrały to jako wypowiedź z puszczeniem oka. Jedna z nich naprawdę obruszona spojrzała na mnie i powiedziała:

„No i właśnie takie matki dają najgorszy przykład dzieciom. Zero miłości i wsparcia. Ja to bym wolała, żeby mój Tomuś siedział w domu, a nie szedł do szkoły, gdzie są takie dzieci jak pani.

Dołączyła się także druga kobieta:

„Ja to nie wiem, jak można mówić tak o swoich dzieciach. Współczuję im”

„No i co ja mogłam zrobić, gdy usłyszałam takie słowa?

Nic nie powiedziałam, bo nie chciało mi się kłócić. Pomachałam jeszcze mojemu młodszemu synkowi, który mnie widział i poszłam do domu. Wszystkim tym, którzy uważają, że powiedziałam to na serio, życzę po prostu więcej dystansu i uśmiechu na co dzień.

Przecież logiczne jest to, że za nic nie chciałabym, żeby moje dzieci nagle zniknęły z mojego życia, ale są takie chwile, gdy czasem nie daję rady i najzwyczajniej w świecie potrzebuje spokoju, a znaleźć go można najłatwiej w wannie. Prawda drogie panie?

Myślicie, że Ania przesadziła? A może te dwie mamy nie zrozumiały, czym jest poczucie humoru?

*zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować