×

Została zgwałcona przez ratownika medycznego. Ale najgorsze spotkało ją dopiero później

Czy ktoś z Was zastanawiał się, jak wygląda życie po gwałcie? Aleksandra z Elbląga w rozmowie z Paulą Szewczyk z „Wysokich Obcasów” zwierza się z tego, co to znaczy mieć traumę po wykorzystaniu i jak ciężko jest żyć w takim stanie.

„Nie wracam nigdy sama wieczorami, od lat jestem na lekach, mam ciągłe migreny i dużo częstsze ataki padaczki niż kiedyś”

Aleksandra wyznaje, że cały czas, gdy idzie wieczorem, ogląda się za siebie i upewnia się, czy aby na pewno nikt za nią nie idzie. Nocami śnią się jej okropne sceny z tego dnia. W tłumie wydaje jej się, że widzi twarz swojego oprawcy.

Aleksandra nie ukrywa, że sam gwałt to tylko wierzchołek góry lodowej. To wszystko, co dzieje się później, sprawia, że psychika w jednym momencie się zmienia

Najgorsze w historii tłumaczki z Elbląga jest to, że została wykorzystana przez kogoś, kto powinien jej pomóc, a zrobił coś okrutnego. Prawie sześć lat temu została zgwałcona przez ratownika medycznego z Kalingradu.

W Rosji byłam tłumaczką na zorganizowanym dla nich szkoleniu. Do gwałtu doszło tuż po tym, jak inny ratownik próbował mnie wykorzystać. Gwałciciel wszedł za mną do pokoju, udając zmartwionego tym, co się przed chwilą stało, po czym sam zaczął się do mnie dobierać. Zgwałcił mnie na podłodze w pokoju. Dwukrotnie

Niestety nie pomagają także inni ludzie, którzy nie mogą zrozumieć, dlaczego Aleksandra cały czas do tego wraca. Mają jej za złe, że rozpamiętuje przeszłość. Niestety nie jest to takie łatwe, jak może się wydawać osobie, która nigdy tego nie przeżyła.

„Usłyszałam raz, że to wstyd dla kobiety mówić o czymś takim. Jedna koleżanka się za gwałt na mnie obraziła, bo jej zdaniem absolutnie nie powinnam była się do niego przyznawać”

Tłumaczka nie rozumie, co takie słowa mają zmienić i co mogą wnieść. Przecież nie zaczyna każdej rozmowy od tego, że została wykorzystana. Jak można nie rozumieć, że gwałt to trauma, która zostaje z człowiekiem na zawsze?

Nie zaczynam rozmowy od gwałtu. Odbierając telefony od koleżanek, nie opowiadam od razu o swojej traumie. Z drugiej strony cały czas dostaję informacje od mecenasa, przychodzą listy z sądu, powiadomienia. Trudno o tym nie wspominać. Gdy dziennikarze proszą o spotkanie, rozmowę, nie odmawiam. Wystarczy, że pomyślę o tym, że codziennie jakaś kobieta jest gwałcona, i wiem, że nie mogę siedzieć cicho

Wykorzystana osoba ma trudności, żeby funkcjonować. Boi się wszystkiego, płacze. Co z oprawcami? Oni żyją tak, jakby nic nigdy się nie stało

W 2015 roku obaj sprawcy zostali uznani za winnych, ale kary były śmiesznie niskie – dla gwałciciela dwa lata, dla molestującego osiem miesięcy – obaj dostali je w zawieszeniu. Mogli wrócić do pracy, do życia, jakie mieli przedtem. Dziś tamten rozczarowujący wyrok wydaje się wysoki, biorąc pod uwagę, że w ciągu kolejnych kilku lat jeden z oskarżonych został uniewinniony, a drugi, chociaż skazany na dwa lata więzienia, do dziś chodzi wolno

Aleksandra dostała odszkodowanie w wysokości 30 000 złotych, z czego zobaczyła jedynie 160 zł. Dlaczego?

Sprawca nie musi ponosić kosztów, ofiara nie ma takiego wyboru. Nie ukrywam, że te pieniądze bardzo przydałyby się mojej rodzinie, ale mecenas mówi, że trudno będzie je wyegzekwować. Komornik, który miał je ściągać od skazanego, powiedział, że ten wyczyścił wszystkie konta. Miał pięć lat, żeby ułożyć swoje finansowe sprawy, sprzedać, co trzeba, i się na to przygotować. Niby pracuje, ale oficjalnie ma najniższą krajową, nie można mu nic zabrać

Nie tylko sam gwałt był dla niej ciężki, ale z wywiadu dowiadujemy się, że zdecydowanie gorsze było pójście na policję

Nie chcę, żeby przeze mnie kobiety zrezygnowały ze zgłaszania gwałtów, ale jestem emocjonalnym wrakiem. Skoro żaden z nich nie idzie siedzieć, to po co to wszystko było? Żałuję tego zgłoszenia, podobnie mój mąż i mama, która ma wyrzuty, że mnie na nie namówiła. Często płacze, pyta: „Dziecko, dlaczego ja ci to zrobiłam?”. Dochodzimy wtedy do wniosku, że nie było warto. Wierzyłam w sprawiedliwość, byłam pewna, że mi pomogą. Na policję poszłam od razu po tym, co się stało, miałam świadków, czemu miałabym nie iść?

Wyobrażałam sobie, że zaraz go zatrzymają, przesłuchają i zamkną. Mówię o jednym, bo zgłosiłam na początku tylko gwałt, dopiero później prokuratorka powiedziała, że przecież było jeszcze molestowanie. Byłam przekonana, że nikt nie podważy moich zeznań, a co do ich winy nie będzie wątpliwości. Tymczasem już na policji zostałam zaatakowana, już tam na sto sposobów powątpiewano, czy rzeczywiście mnie zgwałcono. Usłyszałam: „Proszę sobie zatrudnić adwokata”

Bolesne jest także to, gdy staje się przed sędzią w czasie procesu. Aleksandra musiała dokładnie opowiedzieć, co ją spotkało

Zeznawałam przed ustawioną na wprost kamerą, pytania zadawano mi z dwóch stron. Bardzo obrońców interesowało, jakiego gwałciciel miał penisa. Czy miał dużego. Myślisz, że to się pamięta? Powiedziałam, że był tak duży, że jak mi go wepchnął do gardła, to się zaczęłam dusić. Zatkało ich. Pytali też o owłosienie, czy miał tam dużo włosów. Albo dlaczego kilka lat przed gwałtem napisałam w sieci coś o depresji – a ja nawet tego nie pamiętałam. Albo czy miałam rozbierane zdjęcia, czy akty zrobił mi mąż, a może ktoś inny. Cały czas pytano też, czy piłam, co, ile i w jakim celu

Czy tak powinno być? Czy tak powinno być, że zgwałcona osoba boi się opowiedzieć to, jak doszło do wykorzystania? Zwiększajmy świadomość. To może spotkać każdego

_________________________________
*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Napisz do nas, jeśli spotkała Cię historia, którą chcesz się podzielić: redakcja@popularne.pl

Może Cię zainteresować