×

Tragedia w Bolesławcu. Sąsiedzi zdradzają, co działo się przed zabójstwem

Brutalne zabójstwo w Bolesławcu wstrząsnęło całym krajem. Rodzice najpierw miesiącami znęcali się nad swoim 3,5-letnim synkiem. Później Sebastian R. bez skrupułów zamordował chłopca i jego matkę. Sąsiedzi do tej pory nie mogą zrozumieć, dlaczego doszło do tragedii.

Sąsiedzi nie byli obojętni

Cała rodzina przeprowadziła się na jedno z Bolesławskich osiedli niespełna rok temu. Sąsiedzi szybko poznali się na nowych mieszkańcach. Pani Aneta, jedna z mieszkanek osiedla wspomina, że sama widziała jak Sebastian R. i Wioletta Sz. biją małego Filipka. Mieszkańcy osiedla wiedzieli, że za zamkniętymi drzwiami rozgrywa się dramat:

Bili go oboje. A jak już wył z bólu na całe osiedle, wówczas zaczynali bić się nawzajem i wyzywać. Kilka miesięcy temu nie wytrzymałam. Słysząc, jak to dziecko strasznie cierpi, zadzwoniłam do MOPS-u, żeby się w końcu zajęli tą sprawą, bo tam dojdzie do tragedii

Sąsiedzi nie mogli znieść przeraźliwego płaczu dziecka. Według ich relacji, po zgłoszeniu awantur sprawą zainteresował się sąd rodzinny, który ustanowił kuratora. Poza tym dowiedzieli się, że rodzina jest pod kontrolą asystenta rodziny i MOPS-u.

Urzędnicy nie powstrzymali tragedii

Do dramatu doszło w nocy z 21 lutego na 22 lutego. Zaalarmowani mieszkańcy wezwali policję, ale Sebastian R. zaczął dźgać swoją partnerkę zanim na miejsce przybyła pomoc. Później rzucił się na bezbronnego Filipka – najpierw poranił go nożem, później bez skrupułów wyrzucił chłopca przez okna mieszkania na drugim piętrze. Kiedy patrol przybył na miejsce, napastnik rzucił się na policjantów, którzy postrzelili go w brzuch.

Sebastianowi R., którego prokuratura oskarży o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, grozi dożywocie. Aczkolwiek poza samą sprawą koszmarnego morderstwa, śledczy będą musieli wyjaśnić wątek poprawności działania instytucji kontrolujących rodzinę. W końcu są powołane właśnie po to, by przeciwdziałać takim tragediom.

W przypadku przemocy domowej często zdarza się, że sąsiedzi nie reagują, bo przecież cudze życie to nie ich sprawa. W tym wypadku mieszkańcy osiedla nie poddali się społecznej znieczulicy. Niestety nawet poinformowanie odpowiednich nie zapobiegło tragedii.

Może Cię zainteresować