×

Czuje się dyskryminowana jako matka. Sąsiedzi skarżą się na śmierdzące pieluchy

Milena czuje się dyskryminowana jako matka. Powód? Sąsiedzi skarżą się, że zostawia na klatce schodowej worek z pieluchami. Kobieta twierdzi, że z ich strony to zwykła złośliwość i nie ma zamiaru rezygnować ze swoich przyzwyczajeń.

Czuje się dyskryminowana jako matka

Milena – czytelniczka serwisu papilot.pl, usłyszała kiedyś, że Polska jest najlepszym krajem do wychowywania dzieci. Wierzyła w to, dopóki sama nie została matką. Tradycja, wartości rodzinne, szacunek dla matek, pomoc od państwa, szczególnie dla wielodzietnych rodzin. Jednak Milena szybko przekonała się, że rzeczywistość wcale nie jest tak kolorowa. Jej synek ma dopiero 3 miesiące, a kobieta już zrozumiała, że macierzyństwo ma swoje blaski i cienie, szczególnie jeśli chodzi o relacje z sąsiadami.

Już pal licho kwestie prawne czy finansowe. Najgorsze jest nastawienie ludzi. Bezdzietnych, a także tych, którzy już swoje dzieciaki odchowali i zapomnieli jak to jest. Przykładów nie muszę daleko szukać. Moi sąsiedzi chodzą naburmuszeni i mają wieczne pretensje od momentu, kiedy zostałam mamą. Wcześniej byli naprawdę przyjaźnie nastawieni

– opisuje kobieta w liście do redakcji.

Kobieta twierdzi, że problemem nie jest głośny płacz dziecka, sąsiedzi nie mają także pretensji, gdy zdarzy jej się zostawić wózek na korytarzu. Ale jedna kwestia nie daje im spokoju…

„Bzdura, która urosła do rangi największego problemu”

Jak twierdzi Milena, powodem niezadowolenia sąsiadów jest fakt, że zdarza jej się wystawić śmieci za drzwi. Śmieci, w których znajdują się zużyte pieluchy… Milena uważa to za bzdurę, jednak jej sąsiedzi są innego zdania.

Każda mama niemowlaka na pewno zdaje sobie sprawę, że czasami nie da się nawet zejść do śmietnika. Choćby to trwało 5 sekund. Po prostu nie zostawisz dziecka samego, a boisz się, że jak je weźmiesz, to je zawieje. Przebieranie po prostu się nie kalkuluje. Bywają takie momenty, że nie ma jak

– opowiada matka.

Jej zdaniem sąsiedzi przesadzają, a fetor czują… podświadomie.

(…) zdarza mi się wystawić worek z brudnymi pieluchami. Dzieje się to tylko w momentach, kiedy kosz jest przepełniony. Wszystko jest naprawdę szczelnie zapakowane i nic nie czuć na klatce. Ale oni twierdzą co innego. Widzą pieluchy, więc podświadomie czują fetor. Ostatnio zapukali, żeby oficjalnie zaprotestować przeciwko „zasmradzaniu” korytarza

– kontynuuje.

Milena podkreśla, że nie wszystkim sąsiadom to przeszkadza, co jeszcze bardziej utwierdza ją w przekonaniu, że z ich strony to „zwykła złośliwość i próba utrudnienia życia”.

Szczelnie zapakowany worek, który postoi przed drzwiami przez 2-3 godziny, to nie powinien być powód do wytaczania mi wojny. A tak się czuję. Jak partyzantka, która po cichu uchyla drzwi, żeby wystawić kolejny ładunek. Chcą mieć nieprzyjemną atmosferę, to będą ją mieli. Ja z tego zwyczaju na razie nie zrezygnuję. Wystawiłabym na balkon, ale raz to zrobiłam i pies rozszarpał. Na korytarzu nikomu to nie powinno zawadzać. Mąż przyjdzie z pracy i wyniesie albo ja się zbiorę z małym na spacer. Nawet jeśli coś tam delikatnie czuć, to powinni być dla mnie wyrozumiali. Moje dziecko będzie kiedyś pracowało na ich emerytury

– kończy kobieta.

Ma rację?

*Zdjęcia mają charakter poglądowy
Źródła: www.papilot.pl
Fotografie: Pexels (miniatura wpisu), Pixabay

Może Cię zainteresować