×

Jest dorosła, a mimo to mama wciąż zmusza ją, żeby chodziła do kościoła. Ma już tego dość

Temat chodzenia do kościoła od lat dzieli społeczeństwo. Podczas gdy jedni wierzą i praktykują wiarę poprzez chodzenie do świątyni, inni wierzą, ale nie praktykują, a jeszcze inni nie uznają życia pozaziemskiego. Problem pojawia się jednak, kiedy dzieci i rodzice należą do dwóch różnych z wyżej wymienionych grup społeczeństwa. Tak jest chociażby w przypadku autorki poniższego wpisu.

„Niedzielny obowiązek od zawsze budził we mnie bunt”

Nie da się ukryć, że Wielkanoc to przede wszystkim święto w Kościele Katolickim. Z tego też powodu temat kościoła jest tak często poruszany w tym wyjątkowym okresie. Nasuwa się jednak pytanie, jak przetrwać ten czas, kiedy reszta rodziny jest wierząca i praktykująca, a Ty nie? Ona ma ten sam dylemat…

Temat chodzenia do kościoła zawsze był u mnie w domu drażliwy. Moja mama jest wierzącą i praktykującą katoliczką, dorastałam więc w wierze, uczestnicząc w religii, przyjmując sakramenty i chodząc co niedziela do kościoła

Niedzielny obowiązek od zawsze budził we mnie bunt. Jako dzieci wierciliśmy się z bratem w kościelnych ławkach, kopiąc się i szczypiąc ukradkiem, wymyślając coraz to nowe sposoby na zabicie nudy podczas mszy. Potem nadeszły czasy nastoletnie, kiedy awantury o niedzielne msze, skończyły się tak, że co tydzień o 11 zamiast siedzieć na mszy popalałam z koleżankami papierosy za blokiem. W czasie studiów wyprowadziłam się z domu rodzinnego, co niejako uspokoiło spory w kwestiach religijnych

Dorosłam też i świadomie doszłam do wniosku, że nie wierzę w Boga. Mimo wychowania i chrztu czuję się ateistką. Ale temat powraca przy każdych świętach, czy rodzinnych uroczystościach. Mama za każdym razem wymusza na mnie wizytę w kościele, święcenie jajek, niejedzenie mięsa w Wielki Piątek. Kiedy odmawiam udziału w religijnych obrzędach jest kłótnia, wyrzuty i nieprzyjemna atmosfera. Często kończy się to tak, że idę do Kościoła, dla świętego spokoju, a potem jestem zła na siebie, że nie potrafię bronić swoich wartości. Nie chcę robić mamie przykrości i wiem, że ta godzina w kościele to niedużo i czasem mogę się poświęcić, skoro to dla niej takie ważne

Obawiam się tylko, co będzie jak sama założę rodzinę, a ta sytuacja się nie zmieni. Jak będę to kiedyś tłumaczyć swoim dzieciom, których nie zamierzam wychowywać w wierze katolickiej? Nie chcę, żeby widziały we mnie hipokrytkę, nie chcę robić im tego samego i zmuszać do udawania, wiary na pokaz. Jest mi też przykro z powodu niezrozumienia mamy dla moich decyzji. Ja szanuję jej wiarę i chciałabym, żeby działało to w dwie strony.  Dlatego postanowiłam, że podczas najbliższych świąt Wielkanocy będę asertywna. Wiem, że czeka mnie z mamą długa i trudna rozmowa, ale mam nadzieję, że w końcu uda jej się zrozumieć i zaakceptować moją decyzję

Karolina

A Ty co byś zrobiła na miejscu Karoliny? Próbowałabyś poruszać ten temat z rodzicami czy uległa i poszła do kościoła?

_________________________________
*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować