×

Gigantyczne ceny zniczy i wiązanek. A już niedługo będą jeszcze wyższe

Wszystkich Świętych zbliża się wielkimi krokami. W związku z tym Polacy już zaczynają rozglądać się za zniczami i wiązankami, które za kilka tygodni położą na grobach bliskich. W tym roku warto przygotować na tę okazję „nieco więcej” pieniędzy. Okazuje się bowiem, że ceny zniczy i wiązanek wystrzeliły w górę i to jeszcze jak!

Ceny zniczy i wiązanek wystrzeliły w górę

Okres Wszystkich Świętych to prawdziwe żniwa dla producentów zniczy i wiązanek. To wtedy sprzedają oni najwięcej towaru i mogą liczyć na największe przychody. Sęk w tym, że w tym roku muszą znacznie więcej zainwestować, co finalnie rzutuje na ostateczną cenę dla potencjalnego nabywcy. O jakich różnicach w kosztach produkcji mowa? Przykład w rozmowie z Onetem podał Emil Włusek, właściciel zakładu produkującego znicze i wiązanki w Młynach koło Buska-Zdroju.

W ubiegłym roku za tonę parafiny płaciliśmy 5 tys. zł. Teraz płacimy prawie 13 tys. zł, więc jest spora różnica. Nie lepiej wygląda sytuacja w hutach szkła. Od momentu wybuchu wojny w Ukrainie ceny skoczyły o 40 proc.

Choć te liczby już same w sobie przerażają, na tym nie koniec. Kolejnym punktem, który wpływa i z pewnością jeszcze wpłynie na ostateczną cenę zniczy i wiązanek, są znaczne podwyżki cen energii.

W tym roku jeszcze niektórzy będą mieli zapasy, ale w przyszłym roku na pewno będzie dużo drożej. Wielu osób po prostu nie będzie stać na znicze

– dodaje przedsiębiorca.

Do brzegu, ile więcej zapłacimy za znicze w tym roku?

Myślę, że trzeba nastawić się na to, że za znicz zapłacimy o 40, a nawet do 50 proc. więcej niż rok temu

– szacuje Emil Włusek.

Przedsiębiorca odniósł się również do wiązanek, za których produkcję trzeba teraz zapłacić około 30 proc. więcej niż rok temu.

Te wiązanki powstają z plastiku, a sztuczne kwiaty są ściągane z Chin. Jak wiadomo, przewóz kontenerów też przecież podrożał.

„Niektórzy mogą nie przetrwać kryzysu”

Drastyczne podwyżki cen dla wielu firm mogą być gwoździem do trumny.

Ja mam swoich klientów od 15 do 20 lat, którym wydaje po prostu towar w tzw. komis. Około 10 – 15 listopada będę wiedział, ile osób mi zapłaci, a ile odda towar, bo nie będzie go mogło sprzedać . Nie wygląda to wszystko dobrze. Wiele firm naprawdę może nie przetrwać. Ja czekam na to, co się wydarzy. Wszystko okaże się po tym sezonie

– mówi w rozmowie z Onetem Emil Włusek.

Źródła: wiadomosci.onet.pl

Może Cię zainteresować