×

„Nie pilnowałam szklanki, sama prosiłam się o nieszczęście”. Ostre słowa o byciu kobietą

Czy bycie kobietą może być problematyczne? Czy bycie „słabszą płcią” oznacza, że jesteśmy gorsze i powinnyśmy się bardziej starać, albo nie robić czegoś, bo nam nie wypada, ale mężczyznom już tak? Na temat tego, jak wygląda bycie płcią piękną, wypowiedziała się pani Marzena na łamach portalu pl.aleteia.org. Jej słowa dziś podbijają sieć i są udostępniane przez tysiące osób.

Każdy z nas powinien je przeczytać, aby móc wyrazić swoje zdanie w tym temacie i poznać zdanie obcej kobiety, która kreśli to, jak jej zdaniem wygląda życie kobiety

Uwielbiam tańczyć, postanawiam więc wyjść i skanalizować swoją energię w pobliskim klubie muzycznym. Wybieram ten blisko mojego mieszkania, żebym nie musiała wracać sama, z daleka, po nocy. Tak na wszelki wypadek. W klubie kupuję sok. Uważnie patrzę, jak barman mi nalewa. Tak na wszelki wypadek. Wypijam go od razu, na wszelki wypadek, bo tańczenie, a jednocześnie niespuszczanie z oczu napoju to nie lada wyzwanie

„Na parkiecie dołącza do mnie jakiś chłopak. Potem drugi i trzeci. Na wszelki wypadek trzymam się środka parkietu, żeby nie być zepchniętą na bok, osaczoną i zmacaną”

Po jakimś czasie potrzebuję skoczyć do toalety. Jest na uboczu, w wąskim korytarzu, gdzie przewalają się jacyś mężczyźni. Zamykam się na kluczyk. Na wszelki wypadek upewniam się naciskając na klamkę, że zamknęłam dobrze i nikt do mnie nie wtargnie. Wracam na parkiet, ale po godzinie czuję, że muszę się przewietrzyć. Brak klimatyzacji dokucza tym, którzy przyszli potańczyć, a nie postać z piwem w ręce. Wychodzę przed klub. Przyglądają mi się dwaj mężczyźni koło pięćdziesiątki, podchodzą i pytają, czy mogą mi coś powiedzieć.

Domyślam się, co mądrego może mi powiedzieć dwóch pijanych gości, więc odpowiadam „niekoniecznie”. Ukrócam zainteresowanie moją osobą. Tak na wszelki wypadek. Niestety, nieskutecznie. Nie wiem, czy panowie przeprowadzili wcześniej badania ankietowe, ale zdradzają mi, że wszyscy jak tutaj stoją chętnie by mnie przelecieli i czy jestem tego świadoma.

Zatyka mnie. Czuję się zawstydzona, uprzedmiotowiona, w końcu coś odburkuję i wracam do środka. Idę na parkiet, staram się nie myśleć o tym, co usłyszałam i po kolejnej godzinie tańczenia czuję, że dopada mnie zmęczenie. Wkładam kurtkę i kieruję się do wyjścia. Podczas wychodzenia dopada mnie jeden z „ankieterów”, którego zdołałam już poznać i pyta, czy idę już do domu. Odpowiadam, że wychodzę się znowu przewietrzyć i zaraz wracam. Kłamię. Tak na wszelki wypadek, żeby nie przyszło mu do głowy mnie odprowadzić

„Jest noc. Idę chodnikiem. Szybko. Doganiam jakąś filigranową dziewczynę, która idzie przede mną”

Na dwa metry przed nią kobieta zatrzymuje się, odwraca, szybko rzuca na mnie jeszcze zaniepokojonym okiem i – jakby już uspokojona – wraca do marszu. Zrobiła to tak, zapewne – na wszelki wypadek.

Wróciłam bezpiecznie do domu, z uśmiechem na twarzy, bo czuję się nasycona muzyką i ruchem. Jeszcze nie zdaję sobie sprawy z tego, ile automatycznych środków ostrożności podjęłam w ciągu kilku ostatnich godzin, żeby uchronić się przed napaścią seksualną, dopóki kolejnego dnia nie czytam o badaniach eksperymentalnych pewnego badacza społecznego i nie zaczynam liczyć…

W końcu zaczynam uważnie analizować swoje rytuały. Dochodzę do kilkudziesięciu. Zdaję sobie sprawę z tego, że te wszystkie zabiegi chroniące mnie przed przemocą są już we mnie tak automatyczne, że już nie zwracam na nie szczególnej uwagi.

I wcale, wbrew pozorom, nie chodzę zalękniona i z przekonaniem, że zaraz ktoś mnie napadnie. To dla mnie tak mimowiedne jak zerkanie w lewo, kiedy przechodzę przez drogę. Przemoc seksualna to jednak nie wypadek samochodowy, tylko intencjonalny czyn, dlatego pora skończyć z myśleniem, że to się zdarza, ale zacząć nazywać rzeczy po imieniu – ktoś to robi. Celowo

„Można by pomyśleć, że ilość środków ostrożności, które uskuteczniam, świadczy o tym, że ima się mnie paranoja, gdyby nie dwa fakty”

Pierwszy to taki, że przemoc seksualna jest powszechna i chyba nie znam kobiety, która nie doświadczyła jakiejś jej formy: od obmacywania, przez wymuszanie bliskości, aż po gwałt.

Zabezpieczam się więc nie przed uderzeniem asteroidy, ale przed czymś, czego doświadczają kobiety codziennie, na wszystkich kontynentach, a co odbija piętno na całym ich życiu. Drugi powód to taki, że jeśli jakaś kobieta doświadczy przemocy i opowiedzą o tym media, pierwsze co się pojawia w komentarzach, to szukanie winy w ofierze.

Psychologia już to zbadała i nazwała. Wtórna wiktymizacja, bo o niej mowa, powoduje, że gdybym wtedy, w klubie muzycznym, nie pilnowała napoju i ktoś by mi wrzucił do niego pigułkę gwałtu – zostałabym obwiniona, że nie pilnowałam szklanki, że naiwna, że sama prosiłam się o nieszczęście.

Dlatego teraz – dopóki wielu mężczyzn wciąż uważa, że temat jest rozdmuchany, a kobiety same są sobie po części winne, nie mam zamiaru rezygnować z tak wielu środków ostrożności. I bardzo chciałabym doczekać czasów, w których mężczyźni będą uczeni szacunku wobec kobiet i respektowania ich przestrzeni osobistej, a przede wszystkim tego, jak nie stać się sprawcą, zamiast uczyć nas – kobiety, jak nie stać się ofiarą

Drogie Panie, czy Wy też widzicie u siebie podobne zachowania?

*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Napisz do nas, jeśli spotkała Cię historia, którą chcesz się podzielić: redakcja@popularne.pl

Może Cię zainteresować