Na drzwiach portierni szpitala zawisła kontrowersyjna kartka
Awantura w katowickim szpitalu rozpętała się za sprawą kartki, którą jeden z ratowników medycznych powiesił na portierni. Policjanci poczuli się dotknięci jej treścią.
Trudne relacje
Rysy na relacjach społeczeństwa z policją pojawiły się w listopadzie zeszłego roku, po wydaniu przez Trybunał Julii Przyłębskiej orzeczenia, uznającego aborcję z powodów embriopatologicznych za niezgodną z konstytucją. Obywatele, przerażeni perspektywą zmuszania kobiet do rodzenia nieuleczalnie chorych lub umierających dzieci, masowo wyszli na ulice.
Początkowo policja ochraniała demonstracje, pilnując, by nie doszło do eskalacji napięcia. Jak tłumaczył potem z rozmowie z dziennikarzem jeden z funkcjonariuszy:
Każdy z nas ma żony, matki. Skala protestów nas wszystkich zaskoczyła. Potem słyszeliśmy od przełożonych, że nasza reakcja jest prawidłowa, bo zadaniem policji jest deeskalacja, i że powinniśmy postępować tak, aby nie doprowadzić do zamieszek.
Jednak wicepremier ds. bezpieczeństwa, Jarosław Kaczyński uznał, ze to za mało. Chciał, by policja pałowała protestujące kobiety i młodzież, tak jak robiło ZOMO w czasach jego młodości.
Zaprotestował wtedy komendant główny policji, Jarosław Szymczak, za co miał zapłacić stanowiskiem, ale ostatecznie jakoś się dogadał z rządzącymi. Od tamtej pory policjanci otaczają protestujących kordonami, pryskają im gazem po oczach, łamią kończyny, a potem żalą się w mediach, że zostali napadnięci. Prezydent Andrzej Duda w wywiadzie telewizyjnym pochwalił policjantów za skuteczność i uznał oskarżenia o brutalność za przesadzone, bo w końcu jeszcze nikt nie zginął…
Awantura w katowickim szpitalu
W podziękowaniu za działanie policji, ratownik medyczny szpitala MSWiA w Katowicach powiesił na portierni kartkę następującej treści:
Nasza firma nie obsługuje funkcjonariuszy policji i ich rodzin! W podziękowaniu za bicie i gazowanie ludzi, nękanie przedsiębiorców, kultywowanie tradycji ZOMO.
Policjanci poczuli się dotknięci. Na facebookowym profilu „Psy Dają Głos” napisali:
Ciekawe czy ten, kto to powiesił, ma świadomość, że dostaje wypłatę z tego samego źródła co policjanci. Przecież to tak, jakby na piekarni napisali, że nie sprzedają chleba piekarzom.
W końcu policjantom udało się doprowadzić do tego, że nie tylko kartka zniknęła z portierni, ale też osoba, która ją powiesiła, z listy pracowników szpitala. Policjanci nie kryli radości z tego, że ratownik, który powiesił kartkę, stracił pracę. Na Facebooku pochwalili za to dyrekcję szpitala:
Nie jest już ratownikiem w tym szpitalu. Dostał właśnie wypowiedzenie. Brawo dla dyrekcji.