„Młody żołnierz wziął mnie na ręce. Byłam wycieńczona”. Ci ludzie przeszli przez piekło
Dokładnie 74 lata temu żołnierze Armii Czerwonej otworzyli drzwi miejsca, które dziś określane jest mianem piekła. Miejsce, w którym matki musiały patrzeć, jak giną ich dzieci, miejsce, w którym umierało się z głodu, miejsce, w którym czasem brakowało nadziei i takie, gdzie człowiek człowiekowi zgotował najokrutniejszy los.
27 stycznia 1945 roku skrajnie wyczerpani więźniowie opuścili mury Auschwitz
Za murami obozu koncentracyjne było jeszcze około 7 tysięcy osób, z czego prawie pół tysiąca małych dzieci… Choć to było tak dawno temu, są jeszcze ludzie, którzy pamiętają to, jak wyglądało wyzwolenie.
„Młody żołnierz wziął mnie na ręce. Byłam chora, wycieńczona, ale szczęśliwa” – Aleksandra Borisow wspomina TEN dzień
Ciężko mówić o tym, aby panowała nieopisana radość w chwili, gdy widziało się tyle złego. Na własne oczy ci, którzy ocaleli, widzieli mordowane rodziny z dziećmi, bliskie im osoby i upadek człowieczeństwa. Wśród osób, które dobrze pamiętają to, co działo się w Auschwitz tego dnia, była Anna Stachowiak:
Gdy nadszedł ten dzień myślałam, że ci żołnierze są w piżamach, bo mieli takie białe ochronne ubrania. Otworzyły się drzwi baraku. Stało ich kliku. Mówili po rosyjsku. Zrozumiałam: „Giermańcow uże niet”. Dzieci wołały, że są głodne. Kobieta, Rosjanka, wyjęła bułkę z kapustą, przełamała i chciała nam dać, ale oficer zabronił. Nie mogłam tego zrozumieć. Dziś wiem, że gdybym zjadła, to skręciło by mi kiszki. Potem starsze dziewczyny przyniosły trochę mąki i ugotowały kluchy. To było pierwsze jedzenie
Dowiadujemy się także od Aleksandry Borisow, że najpierw do obozu weszli zwiadowcy, a wśród nich był młody żołnierz, który zaopiekował się najmłodszymi. Aleksandra była chora i nie miała już siły dalej walczyć. Kobieta dziś jest wdzięczna losowi za to, że pomoc przyszła w tym momencie. Tuż po tym, gdy zwiadowcy opuścili obóz, pojawili się żołnierze z Armii Czerwonej, którzy dokonali całkowitego wyzwolenia więźniów
Na stronie onet.pl czytamy kolejne historie dorosłych dziś ludzi, którzy w czasie wyzwolenia mieli zaledwie po kilka lat
Do grona osób, które przeżyły należy także Alina Dąbrowska. Nie ma dobrych wspomnień związanych z ucieczką, ponieważ ludzie nie podchodzili z sympatią do więźniów z Oświęcimia.
Było potwornie zimno. Najstraszniejszy był jednak głód w Ravensbrueck. Nie byłyśmy tam mile widziane. Nazywano nas „bandą z Oświęcimia”. Jeżeli w południe nie poszłam z miską i siłą, narażając się pobicie kijem, nie zabrałam z kotła choć trochę zupy, to nie miałam co jeść
26 stycznia obóz opuściły osoby, które zarządzały tym piekłem na ziemi. Wartownicy strzelali do więźniów, którzy nie uciekali, a wycieńczeni szukali jedzenia
Wiele osób wtedy straciło życie… Byli tak blisko wyzwolenia, ale bez sił i zaślepieni wizją zjedzenia czegokolwiek, tracili zmysły i ryzykowali wiele, aby móc coś zjeść. Zdarzały się także przypadki osób, które gdy w końcu dostały się do spiżarni, zaczęły jeść tak dużo, że ich organizm nie był w stanie nad tym zapanować i umierały z przejedzenia.
Historia pokazuje, jak wiele musieli przejść ci ludzie w imię chorych idei i próby zawładnięcia światem. Niewinni ludzie, rodziny z dziećmi umierali, nie mając nadziei na to, że kiedykolwiek się wydostaną z obozu. Ci, którzy przeżyli, do dziś przed oczami mają to, co działo się za murami Auschwitz. Piekło, którego się nie da opisać.