×

Spadła z 30-metrowego urwiska. Myślała, że nie przeżyje i zaczęła nagrywać pożegnalną wiadomość

Pielęgniarka Amber Kohnhorst bardzo ceni sobie to, że jej pasje pozwalają jej przenieść się do zupełnie innego świata i dzięki nim zapomina o problemach i rzeczywistości. Tak miało być też wtedy, gdy zaczęła wspinać się po górach w Arizonie.

Nie miała pojęcia, że jeden zły krok może doprowadzić do fatalnego w skutkach wydarzenia…

Amber potknęła się i spadła z urwiska. Była poturbowana i nie mogła się ruszyć. Miała złamany nos, nogi i bała się wykonać jakikolwiek ruch. Czuła, że jej koniec jest już bliski.

I choć nigdy nie myślała, że może jej się stać coś złego, w tamtej chwili całe życie mignęło jej przed oczami.

Szczerze mówiąc nie miałam siły na cokolwiek. Wyciągnęłam telefon, aby wezwać pomoc albo poinformować kogokolwiek o tym, że tutaj jestem, ale nie było zasięgu. Wtedy sobie uzmysłowiłam, że to koniec… że nigdy się stąd nie wydostanę.

Ostatnie pożegnanie…

Leżałam przez ponad 24 godziny w tej samej pozycji. Moje połamane kości nie pozwalały na wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Pamiętam to przez mgłę, ale byłam na tyle świadomie, że zostawiłam dla rodziców w telefonie list pożegnalny: „Mamo i Tato, patrzę i krzyczę… to jest koniec”.

W ostatniej chwili…

Ratownicy przelatywali helikopterem nad terenem, gdzie znajdowała się Amber. Udało im się ją zlokalizować i w ostatniej chwili zabrali się do kliniki w Minnesocie. Nie wiedzieli, że to szpital, w którym kobieta pracuje. Miała tam najlepszą opiekę i wszyscy dołożyli starań, aby Amber zaczęła odzyskiwać zdrowie.

Jestem tak wdzięczna, że zostałam znaleziona. Nie wiem, co by się stało, gdyby mnie nikt nie znalazł… Byłam tak bliska śmierci.

Może Cię zainteresować