×

„Stałe związki to porażka”. Marcela ma chłopaka od 8 lat, a koleżanki się z niej nabijają

O gustach teoretycznie się nie dyskutuje i nie ocenia się ludzi przez pryzmat tego, co o nich się mówi lub, co oni sami opowiadają, bo jedno to jest mówić, a drugie robić.

Marcela także wychodziła z takiego założenia, ale gdy zaczęła dorastać, coraz mniej podobały jej się zachowania koleżanek z klasy i mimo że nie czuła tego, co robią, to jednak się z nimi kolegowała, bo nie miała za bardzo innego towarzystwa.

W liście do naszej redakcji podzieliła się tym, że bardzo obrzydzają ją zachowania bliskich przyjaciółek i chociaż sama by tak nie robiła, boi się powiedzieć im, że jej zdaniem to jest coś złego

Jednak chciała się podzielić swoimi przemyśleniami z nami, aby zwrócić uwagę innym dziewczynom na to, że wcale nie trzeba być rozwiązłą, aby coś w tych czasach osiągnąć i można dojść do sukcesu ze spokojem szacunkiem do siebie.

„Mam na imię Marcela i mam 26 lat. Od ośmiu lat mam tego samego chłopaka i mam zamiar kiedyś za niego wyjść za mąż”

Koleżanki z mojej paczki nie są w takiej sytuacji jak ja. Większość z nich to szczęśliwe singielki, które wracają do domu co weekend z innym partnerem, a inne z tej grupy mają związki, które trwają maksymalnie 2 miesiące.

Ja wiem, że teraz taka moda i że to wszystko kręci się tylko wokół seksu, ale wydaje mi się, że szacunek do siebie jest najważniejszy. Dzięki niemu jesteśmy w stanie zainteresować potencjalnego kandydata, bo żaden facet, który myśli poważnie o kobiecie nie będzie chciał związać się z kimś kto w wieku 26 lat ma na swoim koncie 50 romansów.

I teraz na pewno pojawią się głosy, że komuś zazdroszczę i że sama bym tak chciała – otóż nie! Jestem bardzo szczęśliwa ze swoim narzeczonym i uważam, że udało nam się dobrać idealnie i przyszłość może należeć do nas.

Po prostu uważam, że niektóre dziewczyny zdecydowanie przesadzają z rozwiązłością i chcą być bardzo nowoczesne, pokazując, że nie zależy im na emocjach wyższych takich jak miłość czy przyjaźń tylko liczy się dla nich dążenie do celu i wykorzystywanie facetów do pokonywania kolejnych schodów.

I szczerze przyznam, że gdy słyszę kolejne historie o tym jakich to bogatych facetów wyrwały moje koleżanki i ile z nimi były licytując się że 5, 7 lub 10 dni to jest długo, to mam ochotę najczęściej wyjść z tego pomieszczenia, w którym ta rozmowa ma miejsce i nigdy więcej do tego nie wracać.

Kilka razy zdarzało mi się powiedzieć im, że może znalazłyby sobie chłopaka na dłużej, aby stworzyć z nim coś stabilnego, ale najczęściej one na mnie spoglądały i mówiły:

„Oj Marcela, jak ty jeszcze mało wiesz o życiu. Seks rządzi światem i pieniądze, a ty dalej tkwisz w tym swoim dziwnym świecie. Stałe związki to porażka. Powinnaś rzucić tego swojego i korzystać z nami z życia”

Teraz zastanawiam się, czy to ze mną jest coś nie tak, czy faktycznie świat się aż tak bardzo zmienił i związki nie są już tak ważne jak kiedyś?

Czy myślicie podobnie jak Marcela?

*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować