×

40-latek ożył w kostnicy. Rodzina zauważyła, że się porusza

Sceny rodem z horroru. Gdy mężczyzna został potrącony przez motocykl, w ciężkim stanie trafił do szpitala. Lekarz dyżurny przebadał go kilka razy i stwierdził zgon. Po siedmiu godzinach 40-latek ożył w kostnicy. Jak do tego doszło?!

40-latek ożył w kostnicy

Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w indyjskim Moradabadzie. 18 listopada 40-letni elektryk Sreekesh Kumar, został potrącony przez motocykl. To przypadek, jakich wiele w zatłoczonych, przeludnionych Indiach, gdzie ruch uliczny przywodzi na myśl nieustanną walkę o przetrwanie. Jednak to, co działo się potem, wprawiło wszystkich w osłupienie…

Sreekesh Kumar trafił do szpitala. Stan mężczyzny od początku określano jako ciężki. Lekarz, który tego dnia pełnił dyżur, kilkukrotnie przebadał pacjenta, po czym stwierdził zgon. 40-latka umieszczono w chłodni, gdzie następnego dnia miał go zbadać patolog. Ale do badania nie doszło.

Do szpitala wezwano rodzinę mężczyzny. Bliscy 40-latka zjawili się po siedmiu godzinach. Gdy weszli do kostnicy, by dokonać identyfikacji zwłok i podpisać dokumenty do autopsji, wydarzyło się coś, co rodzina mogłaby postrzegać w kategorii cudu. Szwagierka 40-latka zauważyła, że Sreekesh zaczął się poruszać. Nie mogła uwierzyć własnym oczom…

Rodzina obwinia lekarza

Pozostali członkowie rodziny nie wiedzieli, co myśleć. Na miejsce wezwano lekarzy oraz policję. Ostatecznie mężczyznę zabrano do centrum medycznego w Meerut. Sreekesh był w stanie hipotermii. Lekarze z Meerut twierdzili jednak, że rodzina może być spokojna o losy pacjenta.

Lekarz zapewnił nas, że nic mu nie grozi

– przekazali bliscy 40-latka w rozmowie z lokalnymi mediami.

Radość nie trwała jednak długo. Mężczyzna zmarł po czterech dniach pobytu w Meerut. Sprawą zajął się Departament Zdrowia.

Chociaż po kierowniku szpitala można by się spodziewać nieco bardziej merytorycznego tłumaczenia tego, co zaszło, mężczyzna twierdzi, że w kostnicy szpitala zdarzył się cud, wyproszony przez opłakującą 40-latka rodzinę. Bardziej prawdopodobna wersja zakłada jednak szereg zaniedbań ze strony szpitala.

Lekarz dyżurny widział pacjenta o 3 nad ranem i nie było pulsu. Powiedział mi, że badał mężczyznę parę razy. Wtedy też uznał go za zmarłego. Rano policja i rodzina znaleźli go żywego. Wszczęto śledztwo, a dla nas teraz najważniejsze jest ocalenie jego życia

– skomentował cytowany przez „Fakt” dr Shiv Singh, który jest lekarzem naczelnym miasta Moradabad.

Szpital konsekwencji raczej nie uniknie. Rodzina złożyła skargę na lekarzy, oskarżając ich o zaniedbanie.

Prawie zabili Srikesha umieszczając go w chłodni

– tłumaczą bliscy.

Chociaż takie sytuacja wydają się mocno abstrakcyjne, przypadek 40-letniego elektryka nie należy do odosobnionych. W lipcu tego roku głośno było o 29-letnim hiszpańskim więźniu, który ożył tuż przed sekcją zwłok. Wcześniej trzech lekarzy stwierdziło, że młody mężczyzna nie żyje. Gdy kryminolodzy rozsunęli worek z ciałem 29-latka, przekonali się, że ten… głośno chrapie.

Na początku roku opisywaliśmy podobny przypadek z Argentyny. 89-latki omal nie spalono żywcem. Córka kobiety zauważyła, że jej mama się porusza, gdy przyszła się z nią pożegnać.

Fotografie:

Może Cię zainteresować