×

11-letnia ofiara obostrzeń. Chłopiec nie mógł wyjechać na leczenie za granicę

11-letnia ofiara obostrzeń. Rodzice Julka z Ursynowa z wielkim żalem poinformowali o śmierci swojego syna. Dziecko przez wiele miesięcy walczyło z glejakiem mózgu. Dzięki pomocy ludzi dobrej woli, udało się zebrać gigantyczną kwotę na sfinansowanie eksperymentalnej terapii za granicą. Niestety Julek nie mógł z niej skorzystać ze względu na pandemiczne restrykcje.

Pandemia zabija

Epidemia koronawirusa sprawiła, że wielu chorych zostało całkowicie odciętych od dostępu do opieki medycznej. Spora część szpitali i przychodni jest obecnie nastawiona wyłącznie na diagnozowanie pacjentów covidowych. W efekcie prowadzi to do strasznych sytuacji, w których ciężko chorzy zostają zdani sami na siebie.

Podobnie było w przypadku 11-letniego Julka Wróbla, zmagające się z nieoperacyjnym glejakiem mózgu. Rodzice chłopca półtora roku temu dowiedzieli się, że ich dziecko jest poważnie chore. W opinii lekarzy, chłopiec miał maksymalnie pół roku życia. Mama i tata Julka nie potrafili pogodzić się z tym, że ich synek umrze. Mówili wówczas:

Nie umiemy jeszcze o tym normalnie mówić, głos drży, przełykamy łzy spływające do gardła… Nasz syn otrzymał wyrok, ale nie możemy tracić czasu na opłakiwanie naszego losu. Musimy ratować Julka! To teraz jedyny i najważniejszy cel. Niestety, jest źle…

Pomimo tak złych prognoz, rodzina Julka postanowiła podjąć walkę o jego życie. Rodzicom 11-latka udało się znaleźć opcję terapii chłopca za granicą. Leczenie nowotworu było bardzo kosztowne, dlatego zorganizowano zbiórkę pieniędzy pod hasłem „Ursynów gra dla Julka”, w którą włączyli się m.in. mieszkańcy warszawskiego Ursynowa. W akcji uczestniczyli zespół folklorystyczny Promni z SGGW, Wujek Samo Zło oraz Kamila Malik, uczestniczka programu „Mam Talent”. Zrzutka zakończyła się powodzeniem. Niestety radość nie trwała długo.

11-letnia ofiara obostrzeń

Wkrótce okazało się, że Julek nie będzie mógł być poddany leczeniu, ponieważ w związku z obostrzeniami pandemicznymi, 11-latek nie może wyjechać do szpitala w Zurychu. Później pojawił się pomysł wyjazdu do Monterrey w Meksyku, jednak również okazało się, że nie jest on możliwy. Wówczas chłopiec został zakwalifikowany na leczenie w klinice w Hamburgu.

Ostatecznie tam również nie dotarł ze względu na epidemię koronawirusa. Odwlekanie momentu podjęcia leczenia sprawiło, że Julek Wróbel zmarł. 28 marca rodzice chłopca w pełnym rozpaczy poście poinformowali na Facebooku o śmierci swojego syna.

Kochani, w imieniu pogrążonej w rozpaczy rodziny informujemy, że dziś w nocy nasz Najdzielniejszy z Wojowników, po heroicznej walce dostał Anielskie Skrzydła. Zapewne właśnie jeździ na hulajnodze lub BMXie w rajskim skateparku. Juleczku tak wiele nas nauczyłeś! Pamiętaj że na zawsze pozostaniesz w naszych sercach „THE BEST”.

Rodzina zmarłego prosi o modlitwy za duszę Julka. Pogrzeb chłopca odbył się w środę. Na razie nie wiadomo, co stanie się z zebranymi pieniędzmi.

To nie pierwszy przypadek śmierci pacjenta chorego na nowotwór, który ze względu na epidemię, nie mógł otrzymać pomocy lekarskiej. Jakiś czas temu podobna sytuacja przydarzyła się 27-latkowi, który nie doczekał się rezonansu magnetycznego.

Fotografie: Facebook , Twitter

Może Cię zainteresować