Udało jej się zrzucić prawie 240 kilogramów. Mimo to nadal wstydzi się swojego ciała
Każda strata kilogramów to zmiana nie tylko w wyglądzie, ale i w psychice człowieka. Mniej na wadze wcale nie oznacza końca podróży…
Kiedy 26-letnia Christina Phillips po raz pierwszy pojawiła się w TLC, pokazała wszystkim swoje prawdziwe oblicze i to, że waży ponad 320 kilogramów. Nie wiedziała już, gdzie szukać pomocy, dlatego zdecydowała się na udział w programie. Po poddaniu się operacji zmniejszania żołądka straciła prawie 240 kg, a jej życie całkowicie się zmieniło.
Niestety dla młodej kobiety dramat wcale się nie skończył.
Christina przyznaje, że wciąż zmaga się z emocjonalnymi aspektami utraty wagi. Przyznała, że w kwietniu 2016 roku, dwa lata po udokumentowaniu swojej podróży, dalej ma problem z jedzeniem, ale tym razem objawia się tym, że może nawet nie jeść przez kilka dni.
Lekarz, który ją operował, doradził, aby porozmawiała z kimś na ten temat. Postanowiła wtedy spotkać się z terapeutą. Kobieta martwi się zwisającą skórą z jej ciała, a operacja możliwa jest tylko wtedy, gdy… uda jej się odrobinę przytyć i regularnie jeść.
Wiem, że nie ważę już 320 kilogramów, ale cały czas tak się czuję. To okropne uczucie i nie wiem, jak się go pozbyć.
Walka przez całe życie
Zaczęło się wszystko odkąd była małym dzieckiem. W wieku 12 lat ważyła prawie 140 kg. Wszystkie swoje problemy próbowała 'zajeść’. Więc jej pragnienia stały się emocjonalne. Przed zabiegiem była w zasadzie nieruchoma, mieszkała z rodzicami i mężem Zachiem. Zajmowali się nią, gdy sama nie była w stanie nawet samodzielnie przejść do łazienki. Po operacji zmniejszenia żołądka jej mąż nie mógł sobie poradzić z tym, że więcej się nią nie zajmuje i złożył papiery rozwodowe. Christina zdała sobie sprawę, jak naprawdę wyglądał jej związek.
Byłam w bardzo dziwnej relacji, która miała na mnie negatywny wpływ. Bolało mnie serce i głowa. Ciężko było mi komukolwiek uwierzyć i zadbać o relację. Udało się to Shaneowi, z którym zamieszkałam. Jest dla mnie wsparciem, którego od zawsze potrzebowałam.
Ciągły strach
To dziwnie, ale niewiele się zmieniło… Teraz, gdy mogę wychodzić z domu, bo mniej ważę i tak się krępuję i wolę siedzieć w czterech ścianach. Mam bzika nadal na punkcie tego, jak wyglądam i to wcale nie jest dobre.
To nie jest tak, że zmienia się moja figura i automatycznie to samo dzieje się z głową. Nie. Myślę, że potrzebuję sporo czasu na to, aby wszystko się jakoś w miarę ułożyło.