×

15-latka wyszła do pracy, ale nigdy nie wróciła do domu. Po miesiącu znaleziono jej ciało w lesie

Historii takich jak ta codziennie jest tysiące. Niepokojące, że w dobie tak rozwiniętej technologii niektóre sprawy pozostają cały czas nierozwiązane. Tak było i w tym przypadku… Nicole urodziła się 4 lipca 1980 w Erkelenz w Niemczech, po tym jak jej mama, Angelika Tegtmeier spędziła upojną noc z żonatym mężczyzną. Kiedy jej córeczka miała dwa latka, kobieta wyszła za mąż za holenderskiego śpiewaka Ada van den Hurka.

Niestety, mimo tego że mężczyzna stał się ojcem dla Nicole, jej mama nie chciała dłużej być jego żoną. Rozwiedli się w 1989 roku, a co ciekawe, Ad zajął się wychowaniem dziewczyny. Jak się później okazało, to była bardzo dobra decyzja, ponieważ sześć lat później Angelika popełniła samobójstwo. Nicole nie zawsze jednak przebywała ze swoim ojczymem. Z racji tego, że dużo podróżował, dziewczyna często zostawała pod opieką babci, w Holandii. Gdy miała zaledwie 15 lat dowiedziała się prawdy o mamie. Nie przyjęła tego zbyt dobrze. Najbliżsi jednak sugerowali, żeby żyła normalnie i namówili ją, aby zaczęła pracę w wakacje w piekarni w centrum handlowym Woensel w pobliskim Eindhoven.

Był piątek 6 października 1995 roku, gdy Nicole wyszła z domu o 5:15, aby odebrać zamówienie w piekarni. To ostatni raz, gdy ją widziano.

Dzień później policja znalazła rower dziewczyny w rzece Dommel. Zaczęło się dochodzenie w tej sprawie. Przeszukano teren wzdłuż rzeki i otaczający ją las, ale nie udało się nic znaleźć. Dopiero dwa tygodnie później trafiono na plecak, który 15-latka miała przy sobie. Na samym początku policja przyjęła wersję, że Nicole uciekła, zwłaszcza po tym, gdy dowiedziała się o samobójstwie matki. Babcia i ojczym stanowczo temu zaprzeczyli, bo znali ją jak nikt inny.

Ponad miesiąc później, 22 listopada 1995 roku, kierowca dostrzegł w lesie ciało.

Niestety była to Nicole Van Den Hurk. Załamana rodzina nie mogła uwierzyć w to, co ich spotkało… Pogrzeb odbył się 28 listopada, na którym pojawiło się ponad tysiąc żałobników. Większość z nich to ludzie, którzy nie znali dziewczynki, ale poruszyli się jej historią. Według tego, co ustało się ustalić, Nicole miała nie zostać zamordowana, a jedynie miał być to nieszczęśliwy wypadek. Rodzina jednak nie wierzyła w to i starała się o wykonanie kolejnej autopsji.

Liczne wskazówki…

Poszukiwania przyciągnęły tyle uwagi mediów, że w krótkim czasie policja otrzymała wiele wskazówek (łącznie ponad 300 tropów). Po pogrzebie anonimowy rozmówca powiedział policji, że może zidentyfikować zabójcę, ale zakończył rozmowę. Niestety nie udało się go odnaleźć, mimo wzmożonej akcji i próby identyfikacji numeru.

W 1996 roku wydawać by się mogło, że udało się ruszyć sprawę. W lutym aresztowano przyjaciela rodziny Van den Hurk za handel narkotykami. Podczas przesłuchania poinformował policję, że Nicole była w jakiś sposób zaangażowana także w to i że była zmuszana do przemycania heroiny przez osoby zaangażowane w liczne morderstwa.

Niestety policji nie udało się znaleźć żadnego powiązania ze zmarłą dziewczyną. Kilka miesięcy później (w maju i czerwcu) zatrzymano jej ojczyma i przyrodniego brata. Byli podejrzani o morderstwo przez bliskie relacje z dziewczyną, ale szybko zwolniono ich. Nikomu nie udało się rozwikłać tej ciężkiej sprawy… Dopiero w 2004 roku, prawie dziesięć lat po zamordowaniu, zespół ponownie zajął się tą sprawą. Niestety nadal nie udało się znaleźć oprawcy. Ponownie wrócili do przypadku Nicole w 2011 roku, gdy Andy van dern Hurk przyznał się na swoim koncie na Facebooku, że to on zabił Nicole. Mieszkał wówczas w Anglii, gdzie od razu został aresztowany przez brytyjską policję i przekazany władzom w Holandii.

Pięć dni późniaj Andy został zwolniony, ponieważ policja nie miała nic więcej poza jego wyznaniem na Facebooku. Wtedy też ojczym Nicole przyznał się, że zrobił to celowo, aby ponownie zwrócić uwagę na sprawę i zmusić policję do ekshumacji zwłok i przeprowadzenia badań DNA. Dużo ryzykował, ale jego plan się powiódł. Szczątki Nicole były ekshumowane i otrzymano kilka próbek DNA. W ciągu tygodnia holenderska policja ogłosiła, że znaleziono obce DNA na szczątkach ciała 15-latki.

W końcu w 2014 roku policja znalazła pasujące DNA.

W wyniku tego odkrycia aresztowano 46-letniego Jos de G., który stał się głównym podejrzanym. On sam bronił się tym, że nie zabił dziewczyny, ponieważ na jej ciele znaleziono także ślady trzech innych DNA, w tym jej byłego chłopaka. Ale to był tylko wierzchołek góry lodowej… Podejrzany sugerował, że nie tylko z nim odbyła stosunek, ale dodał że mogła mieć wielu partnerów seksualnych i prawdopodobnie była w ciąży w chwili śmierci. Ta niewiarygodna linia oskarżeń nawet doprowadziła do wstrzymania procesu, w którym policja musiała jeszcze zbadać to, co mówił 46-latek. Zdecydowano w końcu się na to, aby użyć nowoczesnych metod.

Czy poznamy kiedyś prawdę?

Jos De G. w czasie rozprawy przyznał się, że w latach 1990-1998 prowadził bardzo rozwiązłe życie, które uwzględniało także zmuszanie kobiet do zbliżeń. Dodał, że możliwe jest, że spał z Nicole, ale w jego życiu było tyle kobiet, że nie jest w stanie wszystkich zapamiętać i wymienić. Uznano go także za niepoczytalnego, co znacznie utrudniało wymierzanie kary takiej, jakiej oczekiwałaby rodzina.

21 listopada 2014 roku Jos De G. został uznany za winnego gwałtu i skazany na pięć lat więzienia. Wyrok zaskoczył najbliższych, tym bardziej, że policja miała DNA sprawcy. Jednak zdaniem sądu to za mało, aby orzec, że skazany dokonał także morderstwa.

Może Cię zainteresować