×

Nie mógł już dłużej wytrzymać i dźgnął ojca nożem. W domu codziennie dochodziło do dramatu

Za zamkniętymi drzwiami często dochodzi do sytuacji, o których nie chce mówić się innym. Boimy się, że zlekceważą nasz problem i nie będą w stanie pomóc i zrozumieć.

W domu rodzinnym 23-letniego Jarosław S. nigdy nie było dobrze. Ojciec awanturował się o wszystko, niezależnie od sytuacji. Nigdy mu nic nie pasowało, a syna bił po głowie nawet wtedy, gdy przynosił świadectwa z czerwonym paskiem. 52-letni Marek S. był tyranem, którego bałby się każdy… Kiedy mężczyzna po raz kolejny wszczął awanturę, syn wbił ojcu nóż w brzuch. Teraz odpowiada za jego zabicie przed łódzkim sądem. Grozi mu dożywocie.

W obronie własnej

Sąd musi wydać obiektywny wyrok, co w tym przypadku nie jest łatwe. Stoi przed nim mężczyzna, który zabił swojego ojca, ale przeżył w domu piekło. Komentarza nie odmawia także w tej sprawie 51-letnia Teresa S., która opowiada, co działo się w ich domu. Obwinia się, że wcześniej nie rozwiodła się z mężem tylko tkwiła w beznadziejnej sytuacji.

Urządzał częste awantury, bił mnie i moich synów. Krzyczał na Jarka, że nie powinien się urodzić. Pijany chodził do niego do szkoły po pieniądze. Koledzy śmiali się, że ma takiego ojca

– mówiła zapłakana kobieta.

Piekło na ziemi

Kobieta ewidentnie nie radziła sobie z tą gehenną. Jej mąż miał kuratora i sprawy karne, po których na krótko się uspokajał. Wszystko zmieniło się 25 lipca 2014 roku. Marek wszedł do domu i był bardzo wulgarny. Wyzywał rodzinę i zastraszał, że ich wszystkich zniszczy i że będą przed nim klęczeć na kolanach. Przysłuchiwał się temu wszystkiemu Jarek, który nie mógł dłużej wytrzymać. Wziął 25-centymetrowy nóż (wcześniej oblał go oliwą, aby lepiej wszedł w ciało) i wbił w brzuch ojcu. Mężczyzna osunął się na krzesło, a syn wezwał policję. Marek S. zmarł po kilku dniach w szpitalu.

23-latek przyznaje, że to był impuls. Obrońca nie wyobraża sobie, że chłopak otrzyma dożywocie. Mecenas Paweł Kozanecki przyznaje:

Biegli sądowi wydali opinię, która stwierdza, że nie można wykluczyć działania w afekcie. Oskarżony nie jest osobą wyrachowaną, przez kilkanaście lat praktycznie dzień w dzień był ofiarą dramatów, jakie rozgrywały się w czterech ścianach. Po prostu bał się ojca. Gdy ten zrobił awanturę, nie był w stanie się opanować i dopuścił się czynu, którego w normalnych warunkach by nie popełnił.

Obrona dąży do tego, aby zmienić kwalifikację czynu na zabójstwo pod wpływem silnego wzburzenia, co spowoduje, że zmieni się także wymiar kary na mniejszy. Jeśli to się uda, mężczyźnie grożą 2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat.

Może Cię zainteresować