×

Za namową rodziców zaczęła pracę u księdza. Przeszła przez piekło, w które nikt jej nie wierzył

Historia tej kobiety to kolejny dowód na to, że są równi i równiejsi, że czasem sprawiedliwość nie dla każdego oznacza to samo… Joanna zawsze była zadbaną kobietą. Starała się schludnie wyglądać i nawet, gdy zaczynała praktyki w jednym ze sklepów, była delikatnie umalowana, uczesana i miała pomalowane paznokcie. Różniła się od swoich rówieśniczek z małej wioski, które nie chciały wyrwać się do miasta. Słuchały tego, co opowiadali ich rodzice i nie chciały uczestniczyć w tej mieszczańskiej rozpuście. Pójście do liceum większość z nich odbierała jak zdradę rodziców, dlatego zostawały na gospodarstwie i wiązały się z chłopakami ze wsi.

Joanna była inna. Szybko zrobiła prawo jazdy i ciągnęło ją do miasta. Cieszyła się, gdy mogła za zarobione pieniądze nie tylko pomóc rodzicom, ale i kupić swoje wymarzone auto. Nie było to nic drogiego, ale wizja poruszania się własnym pojazdem nie była uzależniono od konkretnej i drogiej marki. Właśnie wtedy zaczęły się plotki na jej temat.

„Żadna z nas się stąd nie wyrwała sama. Aśka na pewno ma bogatego sponsora”

I od momentu kupna auta wszystko się zmieniło. Jej 'koleżanki’ już nie tak chętnie chodziły z nią w weekendy na spacery. Słyszała od sąsiadek tylko szepty, gdy przechodziła. Ojciec nawet przez kilka dni się do niej odzywał, bo usłyszał, że w mieście po pracy w spożywczaku umawia się z mężczyznami za pieniądze. Nawet nie zapytał, ale od razu ocenił. Joanna jednak nie przejmowała się tym zbyt mocno. Robiła swoje i wiedziała, że musi się całkowicie wyrwać z gospodarki. Nie wiedziała tylko, jak powiedzieć to ojcu. Gdy w końcu po prawie roku odbywania praktyk w sklepie, dostała propozycję stałej pracy i okazję do wynajęcia pokoju u koleżanki, zdobyła się na odwagę i pewnego popołudnia wyznała, że chce zamieszkać w mieście. Matka wbiła wzrok w podłogę, a ojciec wyszedł z kuchni. Nie było go ponad dwie godziny. Obie z matką myślały, że poszedł 'pod sklep’ do kolegów upić się z rozpaczy. Zawsze bał się tego, że mając jedno dziecko, ich gospodarka jest zagrożona. Jego koszmar w końcu się spełnił.

Gdy długo nie wracał, Joanna zaczęła się martwić. Wsiadła na rower, aby poszukać ojca. Nie zdążyła nawet przejechać kilometra, gdy zobaczyła go leżącego w rowie. Z przerażeniem zbliżyła się. Oddychał, ale był bardzo słaby. Później wszystko wydarzyło się bardzo szybko: pogotowie, szpital, diagnoza: zawał serca i miażdżyca. Musiał się oszczędzać, co dla Joanny oznaczało jedno: koniec marzeń. Musiała porzucić wizję życia w mieście i wróciła na wieś. Na jej barkach teraz spoczywała troska o gospodarstwo. Zagryzała niejednokrotnie zęby i płakała nocą, ale nie wyobrażała sobie, że może zostawić rodziców w potrzebie. I tak naprawdę w tym momencie zaczyna się tragiczna historia dziewczyny.

Jej matka dobrze znała gosposię proboszcza. Biedna kobieta była na tyle schorowana, że już nie mogła pełnić służby w kuchni księdza. Wtedy zaproponowano tę posadę Asi. Przygotowywałaby posiłki, zajęłoby jej to kilka godzin dziennie, a zawsze jakieś pieniądze wpadłyby do domowego budżetu. 20-latka nie próbowała nawet odmówić. Wiedziała, że musi robić tak, aby ojciec znów nie poczuł się nią zawiedziony. Wszystko zaczęło się zimą, gdy zbliżały się święta. Proboszcz bardzo polubił dziewczynę. Coraz częściej prosił ją także o wykonywanie dodatkowych zajęć poza kuchnią. Z czasem pozbył się sprzątaczki i w jego dużym domu była tylko Asia i on. Na samym początku, gdy prawił jej komplementy i mówił, że ładnie wygląda i dobrze gotuje, nie odbierała tego osobiście. Starała się być grzeczna i miła. Jednak gdy po kilku tygodniach natknęła się na niego w kuchni, gdy wpatrywał się w nią przez kilka minut, poczuła się dziwnie. Zapytała, czy wszystko w porządku i czy obiad smakował, na co on odpowiedział, że na pewno Asia smakowałaby lepiej.

Zamarła i nie wiedziała, co zrobić. Nikt przecież by jej nie uwierzył, że uwielbiany proboszcz robi takie słowne wycieczki w jej stronę

Udała, że tego nie słyszy i poszła do pomieszczenia gospodarczego, aby się przebrać w swoje ubrania. Poszedł za nią. Czuła, że idzie, ale wierzyła, że pójdzie dalej. Niestety tak nie zrobił… Rzucił ją na łóżku, zamknął drzwi i zaczął się rozbierać, mówiąc, jak długo o tym myślał. W sprośny sposób opisywał, co jej zaraz zrobi i kazał jej milczeć. Joanna długo walczyła i próbowała się wyswobodzić, ale mężczyzna był od niej znacznie silniejszy. Zrobił to, o czym mówił. Bez słowa po wszystkim wstał, ubrał się i rzucił do Joanny, żeby jutro się nie spóźniła, bo ma gości i trzeba przygotować obiad. 20-latka nie miała siły wstać. Wydawało jej się, że leży wieczność.

Idąc do domu, biła się z myślami. Szła rozmazana, bez sił… Podjęła jednak decyzję o tym, aby więcej tam nie wracać. Nie chciała ponownie tego piekła. Poprosiła rodziców o rozmowę i płacząc, opowiedziała, co ją spotkało. Zwierzyła się ze wszystkiego. Z tego, co proboszcz do niej mówił, jak ją komplementował i co zrobił na końcu. Ojciec podszedł do Joanny i uderzył ją w twarz. Kazał się spakować i wynieść z domu. Matka cicho łkała, nie powstrzymując go przed tym.

Odebrane szanse, wygnanie z domu i ogromny żal

Joanna nie wierzyła w to, co ją spotkało. Przed chwilą wyznała z wielkim trudem coś, co wydawać by się mogło, że nigdy ją nie spotka, a jedyni ludzie na świecie, którym ufała, potraktowali ją jak kłamczuchę. Nie mając pieniędzy na życie, spakowała się w małą torbę i poszła na przystanek. Widziała, jak ojciec szedł pod sklep się upić. Nie zatrzymywała go. Nie mogła znieść tego, że jej nie uwierzyli…

Na przystanku czekała trzy godziny na najbliższy autobus. W tym czasie minął ją kolega z klasy, który z daleka zaczął krzyczeć: 'Zdrajca’. Asia nie wiedziała o kogo chodzi, dopiero po chwili uzmysłowiła sobie, że tylko ona jest w okolicy. Widocznie ojciec zdążył opowiedzieć już całą historię swoim kolegom przy wódce… 20-latka nie miała pojęcia, gdzie pójść. Mając w pamięci tylko słowa kierowniczki sklepu, że zawsze znajdzie się dla niej miejsce, od razu poszła do pani Basi. Zapłakanej dziewczynie otworzyła drzwi 56-latka. Nie mogła uwierzyć w to, co ją spotkało. Od razu pościeliła jej łóżko w drugim pokoju i obiecała, że znajdzie dla niej pracę. Tak też się stało. Już po kilku dniach Asia pracowała w sklepie blisko dworca PKP. Po miesiącu znalazła pokój do wynajęcia i zaczęła stawać na nogi. Trochę źle się czuła, ale myślała, że to zwykłe przeziębienie. Jednak, gdy zaczął spóźniać jej się okres, od razu poszła do pani Basi, która namówiła ją na wizytę u ginekologa. Lekarz bez żadnych wątpliwości powiedział, że to ciąża. Koszmar sprzed kilku tygodni wrócił…

W jednej chwili uzmysłowiła sobie, że ojcem dziecka jest ksiądz

Asia była dziewicą, gdy uciekła z domu proboszcza. Wiedziała, że to on jest ojcem jej dziecka. Cały wieczór spędziła u kierowniczki z byłej pracy. Płakała i zarzekała się, że odbierze sobie życie, ale pani Basia podtrzymywała ją na duchu. Mieszkała sama, jej mąż zmarł kilka lat temu, a córka wyjechała do Warszawy. Widząc rozpacz dziewczyny, podjęła decyzję o tym, że zamieszkają razem. Młoda matka musi otrzymać pomoc, zwłaszcza, gdy do wszystkiego doszło w tak okrutny sposób.

Dla niej to także było niewyobrażalnie ciężkie. Widziała, ile jest dobra w tej dziewczynie. Miała potencjał i chciała wyrwać się ze wsi i podążać za marzeniami. Zamiast tego została wykorzystana przez kogoś, kto ma świecić przykładem i zawiedli ją ludzie, którzy powinni zawsze być po jej stronie. Dlatego też pani Basia zdecydowała, że pierwszy i ostatni raz spróbuje pojednać rodziców z córką. Po kryjomu pojechała do nich, aby powiedzieć, co spotkało dziewczynę. Niestety, nigdy nie podzieliła się przebiegiem tej wizyty z Asią…

Gdy już udało jej się wejść na podwórku, na którym krzątali się rodzice 20-latki, od razu zaczęła mówić o ich córce. O tym, jak została wykorzystana przez proboszcza, że gdyby tylko chciały, to rozpowiedziałyby o tym głośno i że oni jako rodzice powinni jej wierzyć. Wtedy głos zabrał ojciec:

My nie mamy córki.

Pani Basia spojrzała wtedy na matkę i powiedziała:

A pani nie jest wstyd? Że dziecko tuła się w ciąży, której nie chciało, podczas gdy pani nawet nie wie, co się z nią dzieje i nie stara się pomóc?

Kobieta wbiła wzrok w ziemię i nie odezwała się słowem. Cisza. Obrzydliwa cisza, która mówiła więcej niż potok słów. Pani Basia odwróciła się na pięcie i nigdy więcej nie wracała do tego tematu nawet myślami. Zaczęła powoli przygotowywać się z Asią do porodu. Pomagała jej na każdym kroku. Na świecie pojawił się w końcu Wojtek. Choć Asi na początku było trudno szczerze go pokochać, dziś nie wyobraża sobie bez niego życia. Mieszka nadal z panią Basią, którą chłopczyk nazywa babcią. 26-letnia dziś dziewczyna zaczęła szkołę wieczorową i marzą jej się studia. Niestety nie ma kontaktu z rodzicami, a jej rodziną jest teraz pani Basia i Wojtuś.

Aż strach pomyśleć, ile takich historii dzieje się każdego dnia. Ile takich kobiet ucieka przed niesłusznym osądem i nie wierzy im najbliższa rodzina…

*Imiona zostały zmienione, a zdjęcia mają wyłącznie charakter poglądowy

Może Cię zainteresować